czwartek, 28 kwietnia 2016

Na co wydać sto tysięcy

Kunszt Painta

Taka sytuacja. Masz upchane w reklamówkę z Biedronki sto tysięcy złotych i musisz zdecydować, na co je wydać. Oczywiście poruszamy się w rewirze zakupów motoryzacyjnych. I tak, możesz odpalić allegro i poszukać jakiejś git używki, o której zawsze marzyłeś albo iść do salonu i kupić, no właśnie, nową brykę. 

Wiem, wiem. Obrazek ilustrujący dzisiejszy artykuł, abstrahując od jego kunsztowności, może być odbierany jako faworyzujący jedną z dróg wyboru/doboru/myślenia. Może być niepolityczny. Może nie porównuje fur z tego samego segmentu. I może nie ble ble ble, dresiarze ble ble ble, będziesz miał wydatki ble ble. 

I taka też jest jego rola, bo nie bez powodu zarwałem dwie noce, sklejając cztery bety i kadżara, żeby teraz migać się i coś kręcić, że to nie tak, tylko inaczej. Z racji tego, że artykuł na blogu motoryzacyjnym powinien podobno zawierać rady, to teraz będzie pierwsza z nich - jeśli są tu tacy, którzy nie widzą problemu w wydawaniu stu koła na reno kadżara, to mogą już dalej nie czytać, i iść kupić reno kadżara. Natomiast jeśli są tu wśród nas tacy buntownicy i ignoranci, którym może do szczęścia w życiu nie jest potrzebny asystent zmiany pasa ruchu i wskaźnik zmiany biegu (tu głęboki wydech i solidne WOW), i bez tych i innych asystentów radzą sobie w życiu codziennym, to - zapraszam do tańca.


Zakup nowego samochodu

Zawsze zastanawiałem się, po co u licha ludzie kupują nowe samochody. Chodzi o osoby prywatne, bo firmom kupującym czy leasingującym pojazdy nieraz koszt w postaci nowego samochodu jest po prostu potrzebny. 

Przecież ci delikwenci wiedzą, że po opuszczeniu bram salonu ich nowa, pachnąca i lśniąca plakiem fura będzie tańsza o pakiety nawigacji czy inne dodatkowe uchwyty na kubeczki, w które ją doposażyli. Przecież zdają sobie sprawę z tego, że mając zasobny portfel i mogąc sobie pozwolić na zakup samochodu za tytułowe sto tysięcy złotych, mogą wybrać na przykład dwuletnie auto, ten sam model, tyle że w maksymalnej opcji wyposażeniowej, z dokumentacją, bez Niemca który płakał, bo można takie samochody kupić też z salonu, z działu samochodów używanych. 

Ostatnio jeden znajomy chyba naprowadził mnie na tok rozumowania takich ludzi, którzy nie chcą jeździć "po kimś". Co ciekawe i właściwe dla tego typu zachowań konsumenckich, to nie chodzi tu o zakup nowego samochodu. Nie chodzi też o to, że "chcę i kupuję". Tu chodzi o to, że "mogę sobie pozwolić". Albo nawet częściej, że "w końcu mogę sobie pozwolić". Trochę to tożsame dla naszego kręgu kulturowego lub nawet bardziej się narażę - dla Polaków w ogóle. 

Znajomy ów opowiedział mi historię swoich rodziców, którym jakoś specjalnie nie przelewało się przez całe życie i przez X lat odkładali pieniądze na nowy samochód. I kupili. Nowiusieńki, prosto z salonu. Folia na fotelach, płacz na policzkach mamy, pamiątkowe zdjęcia. Szampan. Kupuli reno jak na kolażu ilustrującym artykuł, w podstawowej wersji zwanej popularnie w branży "golasem" bądź "drutem". W podstawowej wersji wyposażenia, z najmniejszym silnikiem benzynowym o mocy 130 KM. Zrobiło mi się naprawdę przykro, bo wiem, że ten drut za dwa lata będzie wart mniej niż połowę pieniędzy, które za niego zapłacili rodzice znajomego, a które zbierali przez pewnie ładnych kilka lat swojego życia, ciężko pracując i pewnie odmawiając sobie drobnych, codziennych przyjemności. 

To ciekawy aspekt socjologiczny związany z zakupem nowego samochodu. Z tym, jak silne emocje i pragnienia są z tym związane. Jak pozornie wielkie szczęście ma generować sam moment zamówienia nowego samochodu jak i ceremonia odbioru go z salonu. Jednak kiedy kurz bitewny opadnie i znajomi pytają "Heniu, nie żałujesz?" albo "a nie mogliście kupić używki?", to trzeba zacisnąć zęby i, aby być zgodnym z samym sobą, zawsze odpowiadać, że było warto.

Co naprawdę znaczy ekonomia i ekologia w kwestii motoryzacji

Zakup nowego czy używanego samochodu? Co bardziej się opłaca? Ekonomia i ekologia w motoryzacji.
98 100 zł za samochód wyposażony w kierownicę i pedały

Pobawiłem się w konfiguratorze na stronie Renault i wybrałem najbardziej podstawową wersję nowego Kadjara, popularnego "krążownika zakupowego" tudzież masywnego "odbieracza dzieci z przedszkola", bo kto nazywa samochody z tego segmentu terenówkami, autami sportowymi czy też obraża w inny sposób prawdziwe gabloty z jajami, powinien skonsultować się z lekarzem lub i tak dalej.

I tak zmieniając kolor z białego na czarny, dodając skórzaną kierę i alufelgi 17" uzyskałem cenę zakupu na poziomie 98 100 PLN. Bynajmniej nie wyposażyłem go w żadne wodotryski ani hydromasaże. Normalne opcje wyposażeniowe pozwalające w miarę komfortowo przemieszczać się po mieście (teoretycznie). Bo ten komfort zaburzy nam subtelny fakt, że za prawie sto tysięcy złotych będziemy bujać się kioskiem na kołach, napędzanym silnikiem o pojemności 1.2 litra. Cóż, chyba w magazynach Renault zostało trochę silników od sokowirówek, z którymi nie mieli co zrobić, po upadku wizji przebranżowienia się na AGD.

Zwróćcie proszę uwagę na zaznaczone przeze mnie elementy, bez których współczesny kierowca nie może się obejść, a za które płaci sto tysięcy złotych. BTW z tą kartą to Renault już mogłoby dać spokój.


Teraz trochę zejdźmy z tematu samego wyboru i zakupu samochodu. Ekologia. Dyskurs medialny, który w ostatnich latach wzbiera na sile i rozlewa się po wszystkich możliwych gałęziach przemysłu i gospodarki. Ekologie bardzo sprytnie spieniężyła też motoryzacja, wydając takie cudo jak Tesla. W pełni elektryczny samochód, który w Polsce w żaden sposób nie będzie ekologiczny. Wszyscy znają odpowiedź na pytanie "jak?", ale nie pytają "dlaczego?". Ano dlatego, że w naszym kraju prawie cała energia elektryczna pochodzi z elektrowni napędzanych węglem. Gdzie tu ekologia? Już nawet abstrahując od kwestii stacji szybkiego ładowania, czy też ich braku.

Ekologia to jest używanie przez długi czas dóbr i naprawianie ich, zamiast wymiany na nowe. Sprawdza to się znakomicie w przypadku samochodów. I łatwo to można policzyć (w tym artykule na blogu Motodrama popełniłem arkusz kalkulacyjny do liczenia wartości samochodu i kosztu przejechania nim jednego kilometra). Z punktu widzenia ekonomii również nie ma racjonalnego uzasadnienia zakup nowego pojazdu. Dużo bardziej opłacalne będzie dla nas kupienie nawet miesięcznego samochodu, bo on już wtedy zaczyna się amortyzować, i więcej płacimy za towar, niż za doświadczenie.

Zakup używanego samochodu 

Kilka lat temu miałem okazję spędzić kilka miesięcy w Kanadzie. Byłem w szoku, że na ulicach Toronto czy Montrealu prawie w ogóle nie ma starych samochodów. Byłem przesiąknięty wizją amerykańskiej kultury motoryzacyjnej, tych wszystkich skrzydlastych krążowników szos z big blockami pod maską, tych muscle i pony carów. I owszem, widziałem sporo wspaniałych wozów z lat 60. i 70., ale raczej na prowincji, raczej stały zaparkowane w specjalnych miejscach obok domu. W centrach dużych miast nie uświadczyłem zbyt wielu choćby dziesięcioletnich samochodów. W Kanadzie czy Stanach każdy, czy go stać czy nie, jeździ co najwyżej kilkuletnią furą. Związane jest to z pewnością z kultem posiadania, o którym też pisałem kilka artykułów wcześniej. Nie muszę chyba przypominać, jak w 2008 roku skończyła się pogoń Amerykanów za posiadaniem na własność, czy to samochodów, czy to nieruchomości. 

Do Polski ta moda powoli zaczyna przychodzić, co obserwuję coraz częściej w moim środowisku. Ludzie, którzy dobrze pamiętają poprzedni ustrój, kiedy nie mogli sobie pozwolić na żaden inny środek lokomocji niż komunikacja miejska, albo jeździli latami jednym i tym samym Fiatem, dziś kupują nowe samochody. A raczej bank im kupuje, a oni obiecują mu wywiązywać się co miesiąc z umowy. 

Dlatego uważam, podobnie jak wiele osób zawodowo i z pasji związanych z motoryzacją, że jedyną słuszną opcją jest zakup samochodu używanego. Nawet piętnastoletniego BMW E39 z solidnym silnikiem benzynowym 2.8 albo trzylitrowym pancernym dieslem. Kupimy taki wóz w bardzo dobrym stanie za 20 tys. złotych, włożymy na starcie 5 tysięcy w duży serwis i będziemy cieszyć się nim przez długie lata. I będzie to BMW, a nie, za przeproszeniem, reno.

A jakie jest Wasze zdanie na temat zakupu samochodu? Na co wydalibyście większą gotówkę? Nowy, czy używany? Napiszcie proszę w komentarzach tu na blogu lub na fanpejdżu bloga Motodrama.

wtorek, 26 kwietnia 2016

Schab po szwedzku #5: Schab hrabia obrażony

Saab 9-3 1.9 TiD usterki i problemy z zawieszeniem. Blog Motodrama. Porady motoryzacyjne.
Przegląd stanu schabowego zdrowia. Werdykt - wzór.

Jakieś pół miliona lat temu niejaki Johan Johannson. szwed z krwi i kości, blond introwertyk-minimalista, zasiadł na kamieniu porośniętym mchem gdzieś za miejscowością, której nazwa kończyła się na -borg czy inny -stad. I jak tak sobie siedział i patrzył na rybaków wracających w tę pizgawicę z połowu łososia wpadł na arcygenialny pomysł. Wymyślił ten Johan szwedzki dizajn. Że szwedzki produkt ma być trwały jak monarchia, poukładany jak regały w Ikei, solidny jak skały Skandynawii, a jak ma się zepsuć, to zepsuje się jak SAAB.

Zupełnie nielogiczna, nieefektywna i generalnie naganna byłaby sytuacja, kiedy w samochodzie psuło by się coś raz na jakiś czas. Tak przykładowo, żeby co roku coś naprawiać, coś innego podreperować. Dużo lepiej, jak zepsuje się wszystko na raz.

I tak pod koniec zimy wracając z Poznania do Wrocławia tylny lewy zacisk w moim Schabie stwierdził, że on ma w dupie taką robotę i sobie stanie dęba. Do tego był tak uprzejmy, że dał o sobie znać dwieście kilometrów od domu, robiąc tym samym niemałą krzywdę tarczy hamulcowej, jak i mojemu portfelowi. 

Gdzieś pod koniec lutego robiąc przegląd rejestracyjny zszedłem z diagnostą do kanału i dokładnie obejrzeliśmy układ zawieszenia i amortyzacji. Pobujaliśmy autem, posprawdzaliśmy wszystkie wahacze, sworznie, tuleje i inne gumowe i nie tylko sympatyczne elementy podwozia. Jak to się mówi, wszystko było git. Nie mija kilka tygodni i zawiecha zaczyna dawać koncert. Najpierw tył w bliżej nieokreślonym miejscu. Potem prawy przód (jak się okazało, skończyła się piasta.z racji, że Johany i Sveny nie mogli zastosować zwykłych łożysk, to wymiana całej piasty, a jakże, bolała).

Także w ponurym humorze zajeżdżam pierwszego kwietnia do warsztatu, podnosimy Schabowego, a tu nagle surprise. Prawa przednia sprężyna wzięła i pękła. Górne mocowania przednich amortyzatorów, zwane poduszkami lub łożyskami postanowiły jej wtórować. Do całego zamieszanie swoje trzy grosze dołożyły tylne wahacze wzdłużne o wdzięcznej, spożywczej nazwie banany. A tego pierwszego kwietnia byłem umówiony tylko na zmianę oleju.

Nie pamiętam, bym w ostatnim czasie zjeżdżał Schabem z Kasprowego na krechę. Dlaczego więc tak mi się odwdzięcza, drań szwedzki, gamoń jeden, niewdzięcznik? 

Gdyby komuś z Was szacowni ujeżdżacze Saabów przytrafiły się podobne historie, to możecie porównać sobie moje wydatki z Waszymi (czego, oczywiście, nikomu nie życzę);

  • piasta FAG z wymianą - 600 zł
  • sprężyny Lesjofors z wymianą + poduszki amorów - 844 zł
  • tylne banany i okolice z wymianą - 1200 zł 
  • nowy zacisk, wymiana klocków z tyłu, robota - 537 zł

Hans von Trytken

Saab 9-3 1.9 TiD usterki i problemy z zawieszeniem. Blog Motodrama. Porady motoryzacyjne.
Ależ kusiło, żeby władować ogromny intercooler z kolorowymi rurkami, tak jak ci goście-dryfterzy, w tych swoich 200NX i Suprach. Oh.

Dziś natomiast, już raczej dla przyjemności, spędziłem dwie godziny w garażu rozkręcając cały pas przedni, aby dostać się do dysz spryskiwaczy reflektorów i zbiornika na płyn, bo od kiedy kupiłem gablotę gdzieś mi cały czas ciekło, podczas dolewania płynu. Znalazła się winna - mała uszczelka łącząca faję z właściwym zbiornikiem po prostu wzięła i sparciała. Przy okazji obejrzałem w jakim stanie jest intercooler, chłodnica i parę elementów, których na co dzień się nie widzi i nie ma ich jak przedmuchać. 

I tak rozbierając przód Schaba natknąłem się na misterną instalację, której autorstwo nie wiem komu przypisać. Czy na fanfary zasługiwać powinien niemiecki mistrz, a raczej meister Hans von Trytken czy nasz polski Mirosław Trytka. Ilość plastikowych opasek zaciskowych użytych do zmontowania zderzaka z wewnętrznymi osłonami kół była powalająca. Zdaje się, że gdyby zakazać mechanikom używania trytytek, to w ciągu roku połowa zakładów trudniących się naprawą pojazdów samochodowych musiałaby przebranżowić się i otworzyć budki z zapiekankami. 

A i pochwalę się, że jakiś tydzień temu zmieniłem opony na letnie. Wjechały nowe Hankooki Kinergy Eco i jak na Koreańczyków zachowują się przyzwoicie. Jest cicho, wóz prowadzi się pewnie przy dużych prędkościach. Jak sprawdzę je dobrze na mokrym to dam znać. Jak nie zapomnę.

A co Ty zrobiłeś dziś dla swojego samochodu? Podziel się w komentarzach.

niedziela, 10 kwietnia 2016

Jak szukać samochodu na allegro

Jak szukać samochodu na allegro? Jaki samochód kupić? Blog Motodrama.

Pewnie większość z Was doskonale zna ten moment, kiedy zasiadacie przed komputerem z kubkiem gorącej herbaty, podobnie jak Pani ze stocku na zdjęciu powyżej, i kompulsywnie przeglądacie serwisy aukcyjne w poszukiwaniu nowego samochodu. Niektórzy nawet, na przykład ja, cierpią na nieuleczalną chorobę zwaną motoryzacją, której jednym z objawów jest przeglądanie aut bez sensu z założeniem "a nóż widelec coś się trafi". 

Rodzimi przedsiębiorcy trudniący się sprowadzaniem używanych samochodów zza Odry, zwani czasem sympatycznie Mirkami lub Januszami Biznesu, wykształcili specyficzny słownik pojęć, zwrotów i metafor używanych do określania stanu oferowanych pojazdów. Kto z nas nie słyszał tak ekwilibrystycznych formuł jak igła, sprawdź go, jedyny taki czy radosne twory typu klima, wentyle, zenony, full.

Jak szukać samochodu na allegro? Jaki samochód kupić? Blog Motodrama.
Królestwo igieł

Dziś postawiłem siebie w roli badacza i doświadczalnie sprawdziłem, co też ciekawego wyrzuci mi wyszukiwarka allegro po wpisaniu enigmatycznej formuły igła. Dobrodziejstwo inwentarza przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Oto wyskoczyło 13 stron, na których jest prawie 700 pojazdów, których głównym atrybutem czy też właściwością jest igła właśnie. 

czwartek, 17 marca 2016

Zostań bohaterem w swoim garażu

Zostań bohaterem w swoim garażu. Poradnik, jak naprawiać i dbać o auto. Blog Motodrama.

Dwudziesty pierwszy wiek w motoryzacji to, obok rozwoju hybryd, epoka bezobsługowości. Jeździmy samochodami, które są coraz bardziej skomplikowanymi maszynami, a nawet pokuszę się o stwierdzenie, że robotami, bo więcej w nich elektroniki i automatyki niż rozwiązań stricte mechanicznych. Ten trend ma oczywiście przełożenie na sposób, w jaki użytkujemy nasze auta i jak się z nimi obchodzimy. Co zmieniło się na przestrzeni lat w kwestii eksploatacji samochodów i jak to wpływa na kulturę motoryzacyjną?

W jednym z ostatnich artykułów podzieliłem się z Wami historią pewnego człowieka, który przez ćwierć wieku jeździł jednym samochodem - poczciwym Oplem Kadettem. Długowieczność swojego Opla i zachowanie go w nienagannym stanie mechanicznym i blacharskim zawdzięczał tylko sam sobie, a konkretnie regularnym serwisom, smarowaniu ruchomych elementów, wymianom płynów częściej niż to przewiduje producent i przede wszystkim - ogólnej wiedzy technicznej i zainteresowaniu tematem. Wyobrażacie sobie teraz kupić pięcioletni samochód i jeździć nim do 2040 roku? Abstrahując od tego, że praktycznie niemożliwe byłoby znalezienie jednostki, która by tyle wytrzymała.

W obecnych czasach, kiedy auto stało się "dobrem szybkozbywalnym" (oczywiście nie w dosłownym tego słowa znaczeniu), kiedy samochody wymieniamy średnio co 3 lata na nowszy model, bo starzeją się one raczej mentalnie niż faktycznie jako maszyna czy sprzęt, mało jest zapaleńców-automobilistów, którzy na temat swojego auta WIEDZĄ WSZYSTKO.

czwartek, 3 marca 2016

Jak być dobrym kierowcą ciężarówki?

Jak być dobrym kierowcą ciężarówki? Blog Motodrama.

Praca zawodowego drivera na pewno nie jest lekka, choć bywa przyjemna. Zawód kierowcy ciężarówki wiąże się z dużą odpowiedzialnością i koniecznością posiadania (i rozwijania) odpowiednich umiejętności. W dzisiejszym artykule na blogu Motodrama wyjaśnię, w jaki sposób zawodowi kierowcy mogą i powinni starać się coraz lepszymi w swoim fachu, oraz jak właściciele firm transportowych powinni im w tym pomagać. 

W swojej karierze zawodowej w branży motoryzacyjnej miałem okazję jeździć chyba wszystkimi typami pojazdów ciężarowych, od wywrotek i śmieciarek po dźwigi czy typowe zestawy międzynarodowe ciągnik + naczepa z plandeką. Zrobiłem po autostradach, "landówkach" czy placach budowy ładnych kilka tysięcy kilometrów, więc mam mniej więcej pojęcie, jak wygląda praca kierowcy ciężarówki z perspektywy drivera właśnie.

Zawód kierowcy zawodowego, szczególnie jeżdżącego "w międzynarodówce", nie należy do szczególnie łatwych. Przede wszystkim ze względu na konieczność przebywania w trasie po tydzień lub dwa z rzędu, spania w kabinie samochodu (która nie zawsze ma klimatyzację postojową) i tak dalej. Do tych wszystkich czynników związanych z czasem pracy, przebywaniem z dala od domu czy brakiem możliwości normalnego noclegu, dochodzą aspekty związane z silnymi emocjami, takimi jak stres spowodowany opóźnieniem w związku na przykład z korkami czy wypadkiem na drodze. Silny stres towarzyszy szczególnie tym kierowcom, którzy jeżdżą na tak zwanych "wahadłach", gdzie muszą być na załadunku czy rozładunku o konkretnej godzinie, prawie że co do minuty. Wtedy każde opóźnienie jest srogo karane i firma transportowa albo musi zapłacić karę umowną, albo nie dostanie pieniędzy za dany fracht. Tak się dzieje szczególnie w przypadku przewoźników obsługujących lotniska czy firmy kurierskie, gdzie czas i dyspozycyjność gra szczególną rolę.

poniedziałek, 22 lutego 2016

Poradnik, jak porównywać samochody

Poradnik, jak porównywać samochody. Blog Motodrama.

Wybór marki i modelu samochodu, którym będziemy jeździć przez kilka najbliższych lat jest trudny i niewdzięczny, a czasem niestety bywa zgubny. Niełatwo jest podejść do tematu z zimną głową, a na dodatek przeanalizować wszystkie "za" i "przeciw", nie włączając do tego procesu emocji, przekonań i stereotypów. W tym artykule przedstawiam poradnik, który pomoże usprawnić proces wyboru samochodu i sprawi go bardziej profesjonalnym.

Pracując w Volvo Trucks codziennie spotykam się z przedsiębiorcami z branży transportowej. Są to mniejsze lub większe firmy, a ich właściciele, którzy najczęściej są decydentami w sprawach zakupu ciągników czy naczep kierują się pewnymi ściśle określonymi kryteriami przy wyborze produktów, które przecież mają dla nich zarabiać pieniądze. Pewnie większość osób niezwiązanych bezpośrednio z branżą motoryzacyjną powie, że na sto procent każda firma transportowa dokładnie przelicza i chłodno analizuje każdy aspekt mający wpływ na zakup pojazdu. Czy tak jest? To zależy.

Z doświadczenia wiem, że można wyróżnić trzy główne grupy konsumentów, którzy kupują samochody (w moim przypadku ciężarowe). Pierwszych nazywam "excelowcami" albo "tabelkowcami", czyli są to firmy, do których na spotkanie czy negocjacje lepiej iść dobrze przygotowanym w dane techniczne, raporty spalania i analizy finansowe, bo inaczej nici z interesu. Druga grupa to tak zwani "tylko cena", czyli przedsiębiorcy, dla których nie liczą się takie wartości jak siła marki, jakość produktu, bezpieczeństwo, niskie zużycie paliwa czy dobry serwis. Żeby kupili, musi być tanio. Trzecią i ostatnią grupą są ambasadorzy marki, którzy wybiorą nasz produkt zawsze, choćby się waliło i paliło. To ludzie od lat czysto emocjonalnie przywiązani do marki, którzy kupują nie produkt, ale wartości i to, w co dana marka wierzy. Nie jest tajemnicą, że tych ostatnich marketingowcy i handlowcy lubią najbardziej. 

W tym artkule przedstawię Wam sposób, w jaki można przeprowadzić proces wyboru samochodu osobowego, na przykładzie wyżej omówionej grupy "tabelkowców". Bo tak naprawdę wybór osobówki niczym nie różni się od wyboru ciężarówki. No, może poza ceną i gabarytami. Zarówno prawa rynkowe, psychologii konsumenckiej jak i ekonomii w obu przypadkach funkcjonują tak samo. 

poniedziałek, 15 lutego 2016

Schab po szwedzku #4: Poradnik dla kupujących Saaba 9-3

Poradnik dla kupujących Saaba 9-3. Blog Motodrama.
Przyczajony schab na parkingu Volvo Truck Center w Pietrzykowicach

Saaba albo się kocha, albo nienawidzi. Schab to marka, która opanowała do perfekcji godzenie sprzeczności i nie ukrywajmy - felerów z doskonałościami. Szybkim i sklejonym naprędce przykładem niech będą boczki drzwi wykonane a'la Lublin 3 w połączeniu z fotelami o OGROMNEJ wygodzie. Są tak wygodne, że w trasie nastawiam sobie budzik co minutę żeby nie zasnąć. W końcu tyłki pilotów myśliwców musiały mieć luksus, a boczki i plastikowe uchwyty to tam... się dopracuje kiedyś. 

Dajmy spokój fotelom wypchanym futrem jednorożców i przejdźmy do konkretów. Każdy, kogo w jakiś sposób szwedzka marka Saab zwabiła na swoje podwórko musi wiedzieć, na co zwrócić uwagę szukając samochodu dla siebie. Musi być ogarnięty. Tak po prostu. Ogarniętość jest sprawą podstawową, acz niekiedy bagatelizowaną. 

Diesel czy benzyna?

Na pewno jednym z decydujących czynników przy wyborze modelu samochodu będzie odwieczna kwestia - ropniak czy benzyna. Jeśli chcecie mojej rady, to podpowiem, że to zależy. Jeśli polujecie na Saaba 9-3 II generacji, czyli takiego jak mój, to musicie przyjąć do wiadomości dwie sprawy - jeśli benzyna, to tylko 2.0 turbo o mocy 210 KM, a jeśli diesel to tylko 1.9 TID o mocy 150 KM (chyba, że poliftowy i podwójnie uturbiony 1.9 TTID o mocy 180 KM). To osąd mocno subiektywny, ale mający swe źródło i przełożenie w praktyce. A tak bardziej na luzie, to nie warto kupować schaba z silnikiem benzynowym 1.8 czy diesla 1.9 o mocy 120 KM, bo tylko będziemy poirytowani faktem przyspieszania porównywalnego do wozu drabiniastego. A wyprzedzając dwie ciężarówki pod rząd będziemy czekać na Wielkanoc.

sobota, 13 lutego 2016

Poradnik, jak przygotować samochód na wiosnę

Poradnik, jak przygotować samochód na wiosnę. Blog Motodrama.


Zima to najbardziej niewdzięczna pora roku dla naszych samochodów. Auta są narażone na wszędobylską wilgoć, przeklętą sól drogową oraz dziury i wyboje, które przy okazji roztopów dwoją się i troją na naszych drogach. Początek wiosny jest zatem najlepszym czasem na przygotowanie samochodu do jazdy. W tym artykule przedstawiam 10 podstawowych czynności, które każdy posiadacz samochodu powinien wykonać przed rozpoczęciem sezonu.

Często lubię wracać do motoryzacyjnych historii, które sprzedało mi wielu znajomych automobilistów. Szczególnie ci ludzie starszej daty, którzy przez całe życie byli związani zawodowo z motoryzacją mają w pamięci nieprzebrane pokłady opowieści o tym, jak do było dawniej z serwisowaniem czy kupowaniem samochodów. I w ogóle nie było tak kolorowo jak dziś, chociażby z dostępnością części zamiennych. 

Jakiś czas temu spotkałem u mnie w serwisie Volvo jednego gościa, który przez dwadzieścia lat jeździł jednym samochodem. Wiem, że teraz wielu z Was zrobi wielkie oczy. Ja pewnie też zrobiłem. Owy gość śmigał przez prawie ćwierć wieku poczciwym, benzynowym Oplem Kadettem. Kupił go we wrocławskim peweksie za pieniądze, które ciężko zarobił w reichu. Tak mnie zainteresowała historia tego samochodu, że starałem się wyciągnąć od tego człowieka jak najwięcej informacji. Jak to zrobił, że poczciwy Kadett wytrzymał tyle lat i co ciekawe, nie trafił na złom tylko jeździł jeszcze do dwa tysiące któregoś roku?

poniedziałek, 8 lutego 2016

Po co nam właściwie auto? Czyli rola samochodu w społeczeństwie

Rola samochodu w społeczeństwie. Styl życia. Blog Motodrama.

Pozwala się przemieszczać. Jest narzędziem pracy i służy do rozrywki. W pewnym momencie stał się jednym z najważniejszych elementów kształtujący nasz krajobraz i relacje społeczne, stając się sposobem na wyrażanie siebie i kreowanie stylu życia. Samochód. O nim będzie dziś mowa.

W dzisiejszym artykule będzie o motoryzacji, ale nie do końca. Postaram się skupić na aspekcie samochodu funkcjonującego w zbiorowej świadomości Polaków (i nie tylko), jego wpływie na kulturę i społeczeństwo, wygląd miast oraz style życia, które często determinuje albo z nich wynika. To moim zdaniem bardzo interesujący temat, który zgłębiam od jakiegoś czasu, prowadząc na co dzień obserwacje w moim otoczeniu i czytając raporty z badań konsumenckich i socjologicznych na temat wyborów Polaków w dziedzinie motoryzacji właśnie. 

Kultura motoryzacyjna

W naszym kraju mamy bardzo nisko rozwiniętą kulturę motoryzacyjną. Proszę nie zrozumieć mnie źle, to nie jest zarzut. Chodzi mi tu bardziej o uwarunkowania historyczne i liczby, które wyraźnie pokazują jak bardzo odstajemy od innych krajów, podobnych do nas kulturowo. Dla zobrazowania idei: w 2014 roku statystycznie w Polsce na 1000 mieszkańców przypadało 599 samochodów, zaś zaraz po transformacji w 1990 roku na 1000 mieszkańców przypadało 138 pojazdów (dane GUS). To ogromny przeskok, w dużej części związany z otwarciem granic i sprowadzanie na potęgę pojazdów używanych głównie z Niemiec (ponad milion sztuk rocznie!), w czym jesteśmy numerem jeden na świecie.

czwartek, 4 lutego 2016

Piękne lata 90. w motoryzacji, czyli Mercedes-Benz W210

Mercedes-Benz W210. Blog Motodrama.

Lata 90. w przemyśle motoryzacyjnym to była piękna epoka. Marki samochodowe nie bały się na każdym kroku gniewu ekologów, a samochody projektowano dla ludzi. Przeciwnie do obecnej sytuacji, gdzie samochody produkuje się pod dyktando paneuropejskich widzimisię i bynajmniej, nie dla kierowców. Od gamy silników zaczynając, po jakość wykonania kończąc.

Z rozrzewnieniem wspominam mojego Mietonga, którego sprzedałem jakieś pół roku temu. Mercedes-Benz W210, popularnie zwany okularem. To była wspaniała maszyna, o niesamowitym poziomie wykończenia wnętrza i wygodzie podróżowania. Niestety, wolnossący ropniak o pojemności 2.2 litra sprawiał, że ta prawie dwutonowa kobyła miała dynamikę worka ziemniaków. Jednak nie o to w Mietongu chodziło. To był klasyczny dyliżans. Automobil, którym się powozi. Nie jeździ, a właśnie powozi. Najpoważniejszą dolegliwością dwieściedziesiątek była rdza, która lubiła chrupać nadwozia, szczególnie w okolicach progów, nadkoli i tylnej klapy. Mój egzemplarz był zdaje się wyjątkowy, bo nie miałem ani jednego ogniska rdzy, nawet w zawieszeniu. Była to zasługa poprzednich dwudziestu właścicieli, którzy o ten samochód dbali. Niemiec trzymał pod kocem i jeździł tylko na ryby, a Polak trzymał w garażu. 

Niestety, E Klasa o oznaczeniu W210 nie pobiła ani popularnością, ani bezawaryjnością Balerona, czyli poczciwej W124, ulubieńca taksówkarzy. Baleron był jeden i tego sukcesu nie da się niestety powtórzyć. Dziś dobre sztuki można trafić na aukcjach za niebagatelne kwoty. Baleron w stanie "normalnym" to wydatek spokojnie 15 tysięcy złotych. Warto, bo to prawdopodobnie jeden z ostatnich samochodów, w których nie ma co się zepsuć.

środa, 3 lutego 2016

Quo vadis, motoryzacyjo?

BMW 2 Active Tourer. Blog Motodrama.

Dokąd zmierzasz, motoryzacjo? Zadaję sobie to pytanie od jakiegoś czasu, jednak nie widzę na horyzoncie żadnej sensownej odpowiedzi. Tendencja do popadania w skrajności i wypełniania każdej, bezsensownej z automobilowego punktu widzenia, niszy każde się zastanowić nad kierunkiem, w którym zmierzają marki motoryzacyjne.

Podzielę się z Wami szokiem motoryzacyjno-kulturowo-wstrząsającym, jakiego niedawno doznałem. Kilka miesięcy temu, jadąc rano wschodnią obwodnicą Wrocławia do pracy, moją uwagę przykuł dziwny Golf Plus. Albo Toyota Verso? Kurde, coś tu nie gra. Owa fura mijała mnie z naprzeciwka, więc nie miałem czasu dobrze się przyjrzeć. Ale przód to BMW - jak bum cykcyk. Ringi na miejscu, agresywny dziób, tylko dupa jakaś szeroka i bryła przypominająca stodołę. Myślę sobie okej, pewnie jakiś Cytryn czy inny Gumiak przerzucili pas przedni od bitej "piątki" do Golfiacza i wyszedł taki koszmarek. 

Koszmarek okazał się prawdziwy. Parę dni później gdzieś w odmętach internetów zobaczyłem zdjęcia TEGO BMW z taksówkowymi kogutami na dachu, oklejonego w barwach jakiejś stołecznej korporacji. BMW na złotówie - okej, zdarza się. Można przebaczyć. Chociaż to agroturystyka i powinno grozić z urzędu pracami społecznymi - okej.

wtorek, 2 lutego 2016

Schab po Szwedzku #3: Fundusz rozruchowy

Saab 9-3. Blog Motodrama.
Przyczajony Schab na parkingu w świątyni konsumpcji. Ładny róż tych filarów, nie powiem.

Na co należy się przygotować, kupując używany samochód? Gdzie patrzeć i na co zwracać uwagę, robiąc przegląd przed zakupem pojazdu? Na przykładzie Schaba radzę, w jaki sposób powinniśmy myśleć o wymianie samochodu, aby później nie było rozczarowań i pretensji, niestety do samego siebie.

Pamiętnego, czerwcowego wieczoru, kiedy przywieźliśmy Schaba pod dom i emocje nieco opadły, trzeba było się zabrać do roboty. Przed zakupem samochodu pojechaliśmy z gościem na okręgową stację kontroli pojazdów, żeby zobaczyć, czy coś czasem Schaba nie boli. Więc były rolki i szarpaki, sprawdzenie hamulców i amortyzatorów, kontrola spalin, wpięcie się w gniazdo OBD i kontrola błędów. Auto podstawową kontrolę przeszło bez problemu, wynik oceniłbym na 4+. Weszliśmy z diagnostą pod auto i co ciekawe, poprzedni właściciel bardzo fajnie zadbał o ochronę antykorozyjną podwozia. Wszystko było elegancko zabezpieczone masą bitumiczną. Przewody zdrowe, układ wydechowy bez korozji, silnik suchy i niemyty - w ogóle auto było dość uwalone, co mojej opinii tylko przydało sprzedającemu wiarygodności, bo nie starał się ko na siłę "wyplakować" i pokazać wylizanego. 

niedziela, 31 stycznia 2016

Podstawowa lekcja jazdy ekonomicznej

Jazda bezpieczna i ekonomiczna. Blog Motodrama.

W branży transportowej firmy, które posiadają w swojej flocie po kilkadziesiąt lub nawet kilkaset pojazdów ciężarowych doskonale zdają sobie sprawę z faktu, że największą część ich budżetów zajmują wydatki na paliwo. Firmy, których właściciele i menadżerowie są świadomi prowadzonego biznesu bardzo dobrze wiedzą. w jaki sposób niewielkim kosztem przyczynić się do zmniejszenia kosztów właśnie. 


Ich uwaga skupia się na kierowcy, czyli najważniejszym elemencie całej układanki transportowo-ekonomicznej. Tak naprawdę nie ważne, jaką markę czy typ pojazdu wybierzemy - nie przyniesie on nam oczekiwanych zysków, jeśli za kierownicą posadzimy gamonia. Na szczęście nie żyjemy jeszcze na świecie, gdzie transport wykonują pojazdy autonomiczne, więc to czynnik ludzki jest najważniejszy w całym procesie.

Przedsiębiorstwa posiadające duże floty pojazdów, które prowadzą biznes w sposób profesjonalny i daleko im do pospolitego, polskiego "druciarstwa", wiedzą ile konkretnie mogą zaoszczędzić w skali roku tylko na paliwie.

środa, 27 stycznia 2016

Schab po Szwedzku #2: motoryzacja zimnej Północy

SAAB 9-3. Blog motodrama.

Znacie to uczucie. Pojawia się w czasie poszukiwań nowego samochodu. Jesteście na świeżo po rozstaniu z poprzednią furą, jeszcze nie skończyliście jej opłakiwać i pluć sobie w brodę, że oto teraz jakiś Michał będzie się nią rozbijał. A tu trza szukać kolejnej drugiej połówki. To jeden z najtrudniejszych okresów w życiu każdego człowieka. Nie śpisz. Nie jesz. Allegro rozpalone do czerwoności. W zakładkach pootwierane milijardy ogłoszeń i forów z milijardami ekspertów. Po pierwszym tygodniu poszukiwań zachodzi poważne ryzyko uszczerbku na zdrowiu psychicznym - przez ostatnie dni obejrzałeś setki beemek, toyod czy innych cytroenów i budząc się rano wydaje ci się, że jesteś batatem. Tak bywa, nie ma żartów.


Dobrze, koniec tej smętnej, rozruchowej gadki, choć wiele w niej prawdy. Niestety.

Jedną z najgorszych rzeczy w życiu, które mogą nam się przydarzyć, to najpierw sprzedać poprzednie auto i z ciśnieniem szukać kolejnego. Szansa na trafienie KASZTANA matematycznie jest prawie gwarantowana. Gorsze może być tylko to, jak nam kanapka z nutellą spadnie posmarowanym na dywan.

Poziom podniecenia i ekscytacji jest niebezpiecznie wysoki. Nie kontrolujemy swoich decyzji zakupowych, i co poniektórzy kupiliby skorodowaną Nubirę tylko dlatego, że handlarz-magik powiedział, że stał obok niej Niki Lauda. Dlatego tak ważne jest, aby zawsze na oględziny zabierać kogoś ekstra. Kogoś z zimną głową. Może to być przysłowiowy szwagier, może to być ojciec albo kumpel, który był kiedyś w samochodówce. Ogólnie chodzi o osobę-przewodnika, która uchroni nas przed "bad tripem", w porę wyleje na nas wiadro zimnej wody albo strzeli w papę i powie "Michał gamoniu, wracamy do domu".

niedziela, 24 stycznia 2016

Dlaczego kocham Fiata Multipla?


Fiat Multipla na Motodrama Blog

Bardzo ciężko jest jednoznacznie nakreślić granice piękna i estetyki, szczególnie jeśli mamy do czynienia ze sztuką użytkową, a do takiej z pewnością zalicza się motoryzacja, a uściślając - projektowanie nadwozi samochodowych. Wielu praktyków designu próbowało zamknąć w teoretyczne ramy kwestię "piękna". Jak wiemy, obiektywizm mimo, że o nim mówimy - nie istnieje. Tak więc mając problem w postaci braku obiektywnej oceny sprawy, musimy zdać się na wykładnię piękna którejś ze szkół designu. Ja osobiście skłaniam się ku szkole i nurtowi funkcjonalizmu, mającym swe korzenie w modernizmie (polecam bliższe zapoznanie się z takimi gośćmi jak Le Corbusier czy van der Rohe, a od strony teoretycznej Dejana Sudjica, choć to wstyd ich nie znać).

Postanowiłem wziąć na warsztat obiekt drwin i żartów światka motoryzacyjnego, czyli Fiata Multipla. Samochód produkowany przez włoski koncern od 1998 roku bardzo szybko stał się komunikacyjnym totemem, wokół którego do dziś toczy się wiele dyskusji, i który gęsto obrósł najróżniejszymi stereotypami. Multipla stała się również swojego rodzaju synonimem brzydoty, w kontekście nadwozi samochodowych, czy wręcz inwektywą - "jak nie będziesz grzeczny, to kupię ci Multiplę".

czwartek, 21 stycznia 2016

Ile powinien kosztować samochód?

Nie odkryję przed Wami Ameryki mówiąc, że samochód jest jednym z najbardziej wyrazistych sposobów na wyrażenie siebie w społeczeństwie, odróżnienie się od innych czy zaznaczenie własnej osobowości i stylu życia. Warto jednak na początku tego artykułu usystematyzować sobie pewnie kwestie związane z samochodem postrzeganym nie tylko jako maszyna, ale raczej jako obiekt i narzędzie komunikacyjne. Jako konsumenci wybierając markę i model samochodu kierujemy się bardzo ściśle określonymi kryteriami, których jednak w znakomitej większości nie jesteśmy świadomi. (Prawie)wszystko dzieje się z tyłu naszej głowy.


Jakiś czas temu rozmawiałem z dobrym znajomym na temat zakupu samochodu. Ów znajomy rozgląda się za pojazdem używanym. Niby nic w tym dziwnego. Jednak nieco szokująca dla mnie była pierwsza informacja, pierwsze kryterium które postawił odnośnie zakupu:

- Pomóż mi poszukać samochodu. Takiego za trzydzieści tysięcy.

poniedziałek, 18 stycznia 2016

Schab po Szwedzku #1: Prolog

SAAB 9-3 na Motodrama Blog

Z cyklami wszelkiej maści jak i ze schabami bywa tak, że się sprawdzają i bywają dobre. Schaby ponadto bywają smaczne, a cykle ciekawe. Postanowiłem więc sprytnie połączyć te dwie delikatne sprawy i w taki oto sposób powstał cykl na blogu Motodrama, którym będę zamęczał Was raz w tygodniu.


Role w całym zamieszaniu są raczej proste do odgadnięcia, jednak dla jasności tematu przybliżę: tytułowy "Schab po Szwedzku", czyli bohater tragiczny to mój samochód, o którego motoryzacyjnym życiu, pasjach oraz wybrykach będę Was informował. Cykl zaś jest cyklem, który będzie zbierał i porządkował wszystkie historie odnośnie Schaba i co ważne - nadawał im zbiorczy tytuł i charakter. Zakładam (i obliguję się jednocześnie), że kolejne teksty w cyklu będą pojawiały się na blogu raz w tygodniu, w poniedziałki. No, to teraz nie ma, że boli.

czwartek, 14 stycznia 2016

Ile naprawdę kosztuje Twój samochód?



Ile naprawdę kosztuje nas samochód, czyli czego możemy nauczyć się od kolegów z branży transportowej. W tym artykule postaram się zrobić szybką lekcję domowej "ekonomii motoryzacyjnej", która z pewnością okaże się pomocna dla każdego, kto posiada własny samochód oraz każdego, komu zależy na poznaniu kosztów utrzymania pojazdu oraz ich optymalizacji w domowym budżecie. 

Nie tylko paliwo

Duże firmy transportowe, których floty liczą po kilkadziesiąt i więcej zestawów pojazdów ciężarowych, mają do perfekcji opracowany system dokładnego obliczania kosztów działalności. Oczywiście, każda organizacja ma indywidualne metody, jednak zawsze mają one na celu jedno - optymalizację i ograniczenie kosztów. Jest jedno "ale" - nie ograniczymy kosztów, jeśli nie będziemy ich znali. A jak mawiali najstarsi górale - wroga należy poznać :)

wtorek, 12 stycznia 2016

Synu, dlaczego nie Passat?!


Tytuł posta z założenia miał być delikatnie zaczepno-prowokacyjny. Nie mam oczywiście na celu zdenerwowania właścicieli Volkswagenów, choć do Passata jako obiektu komunikacyjnego czy stereotypu w Polsce mam "specjalny" stosunek, ale to zupełnie inna para kaloszy.

Podczas zeszłorocznych Świąt Bożego Narodzenia wśród zebranych przy stole wujów, kuzynów i znajomych wywiązała się klasyczna rozmowa na temat motoryzacji. Po polityce i piłce kopanej przyszedł czas na temat wyczekiwany przez niektórych z niekrytą niecierpliwością. Kiedy "zaczęło się" miałem z tyłu głowy kilka sformułowań, o których wiedziałem, że muszą paść przy okazji owej dyskusji. To bardzo tożsame dla naszego kręgu kulturowo-motoryzacyjnego stereotypy i wzorce, którymi niech będą rzeczony wcześniej Passat, gama silników TDI, Francuzy są be i tak dalej.

piątek, 8 stycznia 2016

Bezpieczna jazda zaczyna się na parkingu



Bezpieczna jazda zaczyna się na parkingu. Ba, powiedziałbym więcej. Bezpieczna jazda zaczyna się w naszej głowie.

Jakieś dziesięć lat temu, kiedy uczyłem się gry na gitarze chciałem od razu grać tak szybko i tak dokładnie jak moi idole Hendrix czy Clapton. Niestety albo i na szczęście moje początkowe zapędy zostały ostudzone przez podstawy, bez których nie da się ruszyć z miejsca, czyli żmudne ćwiczenie akordów i poznanie instrumentu jako takiego. Minęło dobrych kilka miesięcy, zanim mogłem powiedzieć, że "cokolwiek potrafię zagrać".

Skąd ta muzyczna dygresja? Bo w motoryzacji jest podobnie. Niemożliwością jest prowadzenie samochodu w sposób pewny, płynny i bezpieczny, jeśli wcześniej nie zgłębiliśmy podstaw tematu.

Bardzo ubolewam nad faktem, iż bardzo wielu młodych kierowców po otrzymaniu dokumentu na prawo jazdy sądzi, że potrafi prowadzić samochód. Owszem, potrafią jechać do przodu. Potrafią prowadzić nawet szybko i robią to z chęcią. Ale do czasu sytuacji awaryjnej. A sytuacją awaryjną nie musi być koniecznie wystrzał opony na autostradzie czy ciężarówka, która nagle zmienia pas ruchu i pędzi wprost na nas. Na drodze zdarzają się o wiele bardziej prozaiczne historie, na wypadek których trzeba zachować zimną krew i mieć przetrenowane manewry. To może być piłka, która wypadnie nam przed auto, kiedy jedziemy osiedlową drogą. To może być rowerzysta, który omijając dziurę na poboczu zjedzie nam przed maskę (BTW pamiętajcie o obowiązkowym, co najmniej półtorametrowym odstępie od rowerzystów!).